top of page

Klawiatura Szostaka

  Podobne talenty muzyczne rodzą się na kamieniu. Piszę to z pełną świadomością własnej nikłej wiedzy na temat arkanów sztuki muzycznej. Przez cały okres znajomości ze Zdzisławem Szostakiem (ostatnie 22 lata Jego życia), wielokrotnie byłem świadkiem przejawów tego niespotykanego talentu u samego Maestro, ale i także wielokrotnie słyszałem z ust niepośrednich autorytetów muzycznych potwierdzenia tej tezy. Każdy kto spotkał na swojej muzycznej drodze zawodowej Szostaka, bez względu na sympatie czy antypatie, przyznaje, że dało się wyczuć, iż ma się kontakt z wielkim talentem, z osobą o niespotykanej wyobraźni muzycznej, o niespotykanym „czuciu” rytmu, barwy, melodyki, artykulacji, dynamiki…

  W ostatnich tygodniach swojego życia, kiedy odwiedzany jedynie przez garstkę przyjaciół i rodzinę, próbując znaleźć sposób na zabicie czasu, siedział w ciszy i słuchał muzyki, która grała w Jego głowie. To, że właśnie „słucha” jakiegoś utworu widać było po prawie niezauważalnych ruchach jego dłoni, którymi dyrygował wyobrażoną orkiestrą.

  Trzeba tu dodać, że przez całe swoje życie dyrygenckie niezwykle rzadko podczas koncertów korzystał z partytury. Znał dyrygowane przez siebie utwory na pamięć i wiele z nich przetrwało w niej do ostatnich dni.

  W rozmowie, którą udało mi się nagrać 21 V 2018 roku w moim studio, Zdzisław Szostak opowiada o fakcie, który najdobitniej ilustruje Jego niezwykłą umiejętność „wewnętrznego słyszenia” muzyki. To niezwykła historia z okresu gdy miał 15 lat, był to Jego pierwszy rok nauki w gimnazjum muzycznym w Katowicach. Zapraszam do posłuchania.

Klawiatura SzostakaZ. Szostak; J. Filipczyk
00:00 / 04:14
Klawiatura Zdziska.jpg

Dyrygentura u Artura Malawskiego

  Dyrygent filharmoniczny to tak szczególna i pojemna  dziedzina artystyczna, że każda cecha przynależna wykonawcy twórcy, organizatorowi, menadżerowi może z łatwością zostać tej dziedzinie przypisana.
  W oczach profana, dyrygent to postać zgoła zbędna w procesie odbioru muzyki. Stoi tyłem i próbuje dodać sobie ważności teatralnymi pozami, ekspresją ciała i mimiki, którą i tak słuchacz  siedzący za jego plecami nie widzi w pełni.
  Jednak dyrygent to w ostatecznym rozrachunku główny wykonawca. Od dyrygenta zależy jakość, ekspresja, dynamika, indywidualna  interpretacja utworu symfonicznego, wykonywanego na żywo, tu i teraz, bez montażu i wszelkiego rodzaju postprodukcyjnych technik. Dyrygent bierze na siebie odpowiedzialność za każdy aspekt wykonania utworu przez nierzadko bardzo liczny zespół artystów. On musi ich „nakłonić” do swojej wizji brzmienia utworu w  każdym jego, choćby najmniejszym elemencie. Dyrygent musi znać możliwości wykonawców wchodzących w skład zespołu filharmonicznej orkiestry by móc mieć świadomość tworzywa jakie „trzyma w swym ręku”.
  Ale fundamentalną cechą jaką musi się charakteryzować dyrygent jest wiedza i przygotowanie merytoryczne. Żaden tajnik techniczny związany z muzyką, jej wykonaniem na każdym instrumencie, wchodzącym w skład orkiestry symfonicznej nie może być zagadką. Dyrygent musi posiąść wiedzę w zakresie melodyki, rytmiki, harmonii, musi rozumieć dynamikę, agogikę, artykulację, i kolorystykę tego co twórca może zechcieć zawrzeć w utworze, który dyrygent poprzez orkiestrę ma zaprezentować słuchaczowi.
  Dyrygent za pulpitem  staje z jednej strony twarzą w twarz z grupą profesjonalnych wykonawców gotowy przyjąć każde wyzwanie, a z drugiej strony gotowy na owację lub kurtuazyjne oklaski odbiorców, którzy sprawiedliwie ocenią pracę jego i zespołu pod jego kierownictwem.

 

Maestro Zdzisław Szostak miał szczęście już na początku swoje drogi spotkać nietuzinkowego kompozytora, dyrygenta i wychowawcę, Artura Malawskiego. O tym początku opowiedział mi podczas naszego spotkania w studio.

MalawskiZ. Szostak; J. Filipczyk
00:00 / 04:38
Artur_Malawski_portret.jpg

Szostak i Kilar

  Od trzeciej klasy gimnazjum nierozłączni. Wspólna młodość, inspiracje, podobnie niezwykłe talenty. Wiek szaleństwa młodości i niczym nieokiełznanego wolnego ducha twórczych nadziei. Jednak dorosłe życie artystyczne jakże odmienne… Ostatni wspólny akord – ich pierwsza płyta z własnymi kompozycjami, zapowiadał wspaniałą przyszłość tej synergii twórczej, jednak okazał się łabędzim śpiewem. Przyjaźń pozostała do końca, wspólnota artystyczna się skończyła. Okrutna konstrukcja tego świata nie oszczędziła i jej. Dwaj przyjaciele, nie z własnej winy poszli różnymi drogami, by po kilkudziesięciu latach zetknąć się ponownie i obudzić uśmiech na myśl o tamtych wspaniałych czasach…

  O tej przyjaźni Maestro opowiada mi przy mikrofonie. Nagranie pochodzi 2018 roku.

(Szostak i Kilar znaleźli się jeszcze później na wspólnej płycie, która jest dostępna do wysłuchania w jednym z popularnych serwisów muzycznych.)


 

Szym_Szost_Kilar_Spotify.JPG
Szostak i KilarZ. Szostak; J. Filipczyk
00:00 / 04:17
Szostak_Kilar.jpg
bottom of page